Wojna domowa na Ukrainie 28.01.2016r.- 343 dzień od nowego rozejmu.


Ukraiński konwój wojskowy jedzie w kierunku Mariupola.

„Auschwitz to ostrzeżenie, co może się stać, gdy życie społeczne, publiczne, polityczne zdominuje nienawiść”– powiedział wczoraj prezydent Andrzej Duda podczas uroczystych obchodów 71 rocznicy wyzwolenia niemieckiego, nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego w Oświęcimiu.

„Co może się stać, jeżeli prawo międzynarodowe jest łamane, a społeczność międzynarodowa w porę nie reaguje. Co może się stać, jeżeli jedne państwa zachowują się agresywnie wobec innych, jeżeli zagarniają ich terytoria, jeżeli szerzą wojną, nienawiść. Auschwitz jest więc i będzie wielkim ostrzeżeniem”– powiedział w dalszej części swego wystąpienia Andrzej Duda.

Prezydent przypomniał, że więźniami obozu początkowo byli Polacy, potem jeńcy rosyjscy, Romowie, ale przez wszystkim od 1942 r. miejsce to stało się miejscem makabrycznej zagłady narodu żydowskiego.

„Mordowano bezwzględnie. Tylko cześć wybierano po to, by skierować ich do morderczej pracy, resztę zgładzono od razu, natychmiast. Ojcowie widzieli jak ich żony z dziećmi prowadzone są do komór gazowych. To niewyobrażalne. I to nie było wyobrażalne, bo ta prawda jest tak straszna, że początkowo nikt nie chciał w nią uwierzyć”.

Po słowach polskiego prezydenta, mnie też jest trudno w to uwierzyć, że on- jako świetnie wykształcony akademicko człowiek- mający do tego cały sztab kompetentnych doradców i do dyspozycji swoje rozbudowane szczodrze biuro Kancelarii Prezydenta RP, nic nie wie- a może jemu dziś też trudno to uwierzyć, że na Ukrainie rodzi się coś co jest karykaturalną namiastką, co nie znaczy mniej niebezpieczną, tego samego systemu, który na przełomie lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku doprowadził do niewyobrażalnych zbrodni ludobójstwa na różnych, uznanych za gorsze, szkodliwe, czy też zbędne, narodach. A które to zbrodnie tak jednoznacznie sam potępił, przy okazji kolejnej rocznicy wyzwolenia Obozu Koncentracyjnego w Auschwitz i Obozu Zagłady w Brzezince.

Na marginesie dodam, że nie odniósł się również do problemu zagłady niemieckich homoseksualistów, którzy nazistowski system postanowił planowo zgładzić, w ramach moralnego oczyszczenia „rasy aryjskiej”. Jak więc prezydent, który chce brylować na salonach europejskich mógł zapomnieć o tak istotnym szczególe? A może los „homoseksualistów” jest mu obojętny? Jeśli to właśnie chciał zademonstrować, to tym sposobem udowodnił również fakt, że nie jest prezydentem wszystkich Polaków.

No, ale powracając do głównego tematu, a więc tego w co prezydent RP nie może uwierzyć.

Otóż, pan prezydent Andrzej Duda, ani słowem nie odniósł się, do jakże istotnego problemu katów, a więc tych, którzy nadzorowali, pilnowali i eksploatowali oraz dokonywali selekcji, przeprowadzali egzekucje i makabryczne doświadczenia medyczne, sadystycznie katowali oraz głodzili ludzi tam uwięzionych.

Oczywiście, zdecydowana większość funkcjonariuszy pełniących role kierownicze w strukturze administracyjno-zarządzającej Obozami Zagłady i Obozami Koncentracyjnymi, stanowili Niemcy i Austriacy, ale już szeregowymi wykonawcami ich rozkazów w znacznej liczbie była pochodzenia ukraińskiego. Dlatego też dzisiaj panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie, jak i wcześniej władzom PRL, niewygodnie jest poruszać tak śliski temat. W ten sposób, dochodzi do takiej oto sytuacji, że oskarża się za zbrodnie „nazistów”, nie zaś konkretnych ludzi, którzy dopuścili się tych zbrodni.

Na temat „nazistów” wiadomo już jest dość dużo, szczególnie jeśli chodzi o obóz KL Auschwitz, ale nic nie wiadomo o innych narodowościach, które współuczestniczyły w dokonywanych zbrodniach.

Mało kto jest świadomy tego, że na terenie Lubelszczyzny- od roku 1941 w miejscowości Trawniki, leżącej niecałe 30 km od Obozu Koncentracyjnego w lubelskiej dzielnicy Majdanek- zorganizowano podobóz szkoleniowy funkcjonariuszy dla potrzeb formacji pomocniczych SS, między innymi strażników obozów koncentracyjnych i obozów zagłady.

Pierwszych ochotników do tych formacji rekrutowano z sowieckich jeńców wojennych i folksdojczów,  a następnie głównie z obywateli republik okupowanych przez niemieckie wojska wchodzących w skład Rosji Radzieckiej, w tym przede wszystkim z Ukrainy oraz w zdecydowanie mniejszej liczbie z Litwy, Łotwy, Estonii i Białorusi.

Szkolonych funkcjonariuszy nazywano „Hiwis”,„Askarami”, „Trawnikimänner” lub po prostu od charakterystycznej barwy munduru- „czarnymi” natomiast oficjalna nazwa tych formacji brzmiała: Oddziały Wartownicze Pełnomocnika Reichsführera SS i Policji Niemieckiej ds. Utworzenia Baz SS i Policji na Nowych Terenach Wschodnich. W marcu 1942 roku zmieniono ją na Oddziały Wartownicze Dowódcy Policji i SS na Dystrykt Lubelski.

Osoby rekrutowane do oddziałów pomocniczych SS, często pochodziły z marginesu społecznego oraz spośród ludzi negatywnie nastawionych wobec komunizmu i Rosji Radzieckiej ale za to nieukrywających swych poglądów skrajnie nacjonalistycznych i prohitlerowskich.

Ze względu na duży udział Ukraińców wśród funkcjonariuszy służb wartowniczych w obozach zagłady i koncentracyjnych popularnie określało się je mianem „ukraińskich”.

Byli oni wykorzystywani do służby wartowniczej w obozach zagłady i obozach koncentracyjnych (m. in. na Majdanku, w Bełżcu, Sobiborze), ochrony zakładów, likwidacji gett (m. in. w Warszawie i Lublinie) i zwalczania oddziałów partyzanckich. Odznaczali się okrucieństwem i bezwzględnością w wypełnianiu niemieckich rozkazów. Z drugiej strony wielu z nich wykazywało się niesubordynacją, brakiem dyscypliny, skłonnością do nadużywania alkoholu. Wśród „Hivis” często zdarzały się próby dezercji.

Antoni Szymanowski w wydanej w 1942 r. konspiracyjnej broszurze „Likwidacja getta warszawskiego” tak opisał działania „Hivis” w stolicy:

„W ghetcie hulają „junacy” (…). Litewscy szaulisi, Ukraińcy, Rosjanie zwolnieni z niewoli niemieckiej – ci wszyscy mają mundury czarne. (….) Rabują opuszczone domy, wpadają do mieszkań zaludnionych – wszyscy obecni zostają natychmiast zastrzeleni, bez żadnego powodu, bez prawa do wylegitymowania się. (…) Potworne sceny widzi się codziennie, gdy ci chłopcy, nieraz poniżej 20 lat, potrafią np. strzelać z tyłu – do człowieka stojącego na ulicy czy na balkonie. Potrafią wziąć rikszę, z żydowskim naturalnie kierowcą, i rozjeżdżać się po ulicach, zabawiając się strzelaniem do przechodniów. (….) Mówiono mi, że wśród „junaków”-Ukraińców istnieje zasada, że każdy ma zabić co najmniej 400 Żydów”.

Z kolei Christopher R. Browning w książce: „Zwykli ludzie. 101 Policyjny Batalion Rezerwy i ostateczne rozwiązanie w Polsce” zamieścił opis dokonanej przez „Hiwis” egzekucji w Łomazach:

„Kiedy pochód maszerujących dotarł do lasu, uwięzionych podzielono według płci i wysyłano do jednego z trzech punktów zbiorowych. Tam kazano im rozbierać się do naga. Kobiety mogły pozostać w halkach. W niektórych grupach mężczyźni stali zupełnie goli, w innych pozwolono im zostać w bieliźnie. (…) Żydzi (…) po złożeniu kosztowności w wielkim pojemniku lub rzuceniu ich na rozpostarty koc, musieli położyć się twarzą do ziemi i czekać, często godzinami. (….) Żydzi zostali zmuszeni do biegu pomiędzy dwoma rzędami strażników. Musieli pokonać dystans około czterdziestu metrów z miejsca, gdzie zdjęli ubrania, do wykopanej mogiły. (…) Zamroczeni alkoholem Hiwi z początku otworzyli ogień do Żydów dopiero schodzących do grobu. W rezultacie zastrzeleni Żydzi zablokowali dojście do wykopu. Kilku uwięzionych musiało wejść do grobu i odciągnąć zwłoki z przejścia. Do dołu natychmiast pędzono dużą grupę Żydów, a Hiwi zajęli pozycje na usypanych nad krawędziami wykopu górach. Stamtąd rozstrzeliwali ofiary. (…) Po pewnym czasie trupów było tak wiele, że ofiary musiały przed śmiercią na czworakach wdrapywać się na zwłoki. Grób wypełnił się niemal po same brzegi”.

Jak już wspomniałem wyżej „czarni” byli wykorzystywani do służby wartowniczej w obozach zagłady i obozach koncentracyjnych. Formacja pomocnicza podzielona została na kompanie i plutony. Dowództwo pełnił zawsze oficer niemiecki z załogi danego obozu. Wachmani mogli najwyżej zajmować stopnie podoficerskie. Zakazano im jakichkolwiek kontaktów z ludnością tubylczą. Zaostrzenia wprowadzono ze względu na obawę przed rozprzestrzenianiem się informacji dotyczących funkcjonowania obozów.

„Hiwis” pod koniec 1941 r. zostali skierowani m.in. do Obozu Zagłady w Bełżcu, gdzie początkowo służyło ich ok. 60, a w przededniu uruchomienia obozu zwiększono stan osobowy do 90-100 osób. W okresie nasilonej eksterminacji służbę pełniły dwie kompanie „Hiwis”, co oznaczało wzrost ich liczby do 120-130 osób. W obozie zagłady w Bełżcu dowództwo nad „Askarami” pełnili kolejno: Josef Oberhauser, Kurt Franz i Reinhold Feix. Wśród ukraińskiej załogi wartowników wyróżniał się Edward Własiuk, który pomagał w obsłudze instalacji do gazowania więźniów.

Do zadań wachmanów należało pełnienie warty na terenie obozu i nadzór nad żydowskimi komandami roboczymi. Rudolf Reder w złożonych po wojnie zeznaniach powiedział, że  „wieżyczek na około (obozu- dopisek mój) nie było – straż pełnili askarzy”. „Hiwis” zostali także zaangażowani tam w proces eksterminacji ludności żydowskiej. Wpychali ofiary do komór gazowych, a następnie nadzorowali ich opróżnianie. Osoby, które broniły się przed wejściem były dotkliwie przez nich bite:askarzy odliczali po 750 do każdej komory. Kobietom, które wzbraniały się wejść askarzy wbijali w ciało bagnety, krew się lała i w ten sposób wpędzali je do kaźni. […] drzwi rozsuwali askarzy po zewnętrznej stronie”.

„Hiwis” służyli również w liczbie ok. 120 osób w Obozie Zagłady w Sobiborze, gdzie jeden z nich, Emil Kostenkow, pomagał SS-Oberscharführerowi Erichowi Bauerowi obsługiwać silnik spalinowy, którego opary wtłaczano do komór gazowych. W okresie funkcjonowania obozu w Sobiborze przeszło przez niego co najmniej 400 wachmanów. Zadania, które im powierzono opisał były więzień obozu w Sobiborze Jules Schelvis:

„Oprócz tego, że byli surowi, wyszkolono ich także na pozbawionych skrupułów i bezlitosnych, gdy zachodziła taka potrzeba. Prawdą jest, że jednak im nie ufano, ponieważ tylko, gdy byli na służbie, przydzielano im kilka nabojów. Mieli różne zajęcia w Sobiborze. Stali na straży przy wejściach do różnych części obozu, a także przy bramie głównej. W dzień i w nocy patrolowali obszar wokół obozu pomiędzy podwójnym ogrodzeniem z drutu kolczastego oraz obsadzali wieże strażnicze. Na terenie obozu strzegli ‚Lager 3’, tak aby uniemożliwić Żydom komunikację pomiędzy tym obszarem i pozostałymi częściami obozu. Byli strażnikami komand, które pracowały pod rozkazami SS poza terenem obozu. Po przybyciu transportu ogradzali całą okolicę tak, aby uniemożliwić ucieczki nowo przybyłym. Czasami tworzyli także plutony egzekucyjne (…) Ukraińcy byli na ogół gorliwymi i fanatycznymi strażnikami. Nawet bez rozkazu używali batów i kolb karabinów, aby zaganiać nagich Żydów z obszaru, w którym się rozbierali do komór gazowych. Tak naprawdę brali czynny udział w procesie eksterminacji”.

Jak z tego widać składające się głównie z Ukraińców Oddziały Wartownicze szkolone w Trawnikach niewątpliwie odegrały znaczącą rolę w pilnowaniu więźniów w obozach, ich transporcie do nich i ogólnie w akcji „Reinhardt”, ale także wykazali się w innych formacjach pomocniczych, które brały udział w akcjach przesiedleńczych, pacyfikacjach wsi oraz operacjach prowadzonych przeciwko polskim oddziałom partyzanckim.

Dzięki zaś takim gładkim uogólnieniom jakim były wczorajsze słowa polskiego prezydenta wypowiedziane podczas 71 rocznicy wyzwolenia Obozów w Oświęcimiu i Brzezince, nie mamy pojęcia kto był sprawcą zbrodni, nie ma też żadnej wzmianki o ukraińskich strażnikach, a przecież są dowody pośrednie jak np. ucieczka grupy ukraińskich strażników obozu w Auschwitz w nocy z 3 na 4 lipca 1943 roku, po której to broń i amunicja ukraińskim strażnikom zostaje odbierana na noc i jednocześnie wprowadzono zwyczaj, że konwój więźniów nadzorowany był przez strażników niemieckich i ukraińskich w stosunku 1:1.

Tak właśnie wygląda to niewinne poprawianie historii i dlatego nie należy się dziwić, że również w sprawie zbrodni na Kresach Wschodnich dokonanych przez Ukraińców na naszych rodakach w czasie II Wojny Światowej nie dowiemy się prawdy z ust polityków oraz wiodących mediów.

Tym bardziej więc nie dowiemy się prawdy na temat obecnie toczących się zdarzeń, a więc i tego, że odradza się na naszych oczach nowe oblicze skrajnego nacjonalizmu ukraińskiego, którego przejawem jest gloryfikacja zbrodniczej banderowskiej ideologii i przemilczanie zbrodni i udziału w nich ukraińskich formacji policyjnych i wojskowych w czasie II Wojny Światowej u boku niemieckich oddziałów Waffen-SS.

Czy to przemilczanie i udawanie, że się tego nie widzi, ma doprowadzić do kolejnej fali masowych zbrodni?

Trudno w tej chwili jednoznacznie na to pytanie jest odpowiedzieć, bo niemiecki nazizm też początkowo był lekceważony i mało kto przypuszczał do czego w ostateczności doprowadzi, ale przykład tego czego ideologia banderyzmu dokonała już w Donbasie, wyraźnie wskazuje do czego to ukraińskie szaleństwo może w ostatecznym rachunku się zakończyć.

A więc czy Auschwitz może stanowić ostrzeżenie dla ludzi, którzy nie widzą (lub udają tylko, że nie widzą) co się obecnie dzieje na Ukrainie?

Jak sądzę słowo o „ostrzeżeniu” jest tylko pustym słowem i figurą retoryczną bez żadnego w tym przypadku znaczenia, bo nie oparte jest one na głębszej refleksji, a więc jest tylko pustą frazą propagandową, bo jak można ostrzegać przed czymś co wydarzyło się w nieodległe historii Polski, jeśli jednocześnie nie dostrzega się oznak odradzania się tego samego zjawiska, tym razem za naszą południowo-wschodnią granicą. Nie dość, od tego co się tam naprawdę obecnie dzieje odgrodzono międzynarodową opinię publiczną, jak i oczywiście polską, szczelną zasłoną milczenia i kłamstwa.

Więc jak zacytowane na wstępie słowa, wypowiedziane wczoraj w Oświęcimiu, mam traktować poważnie?

***

Na tym kończąc ten wstęp, przechodzę teraz do relacji z kolejnego dnia wojny domowej na południowo-wschodniej Ukrainie.

Od wtorku w nocy wyraźnie daje się zauważyć wzrost napięcia wywołany prowokacjami militarnymi prowadzonymi przez stronę ukraińską.

Okazało się, że wieczorem we wtorek ukraińskie wojsko po raz pierwszy w tym roku do ostrzału prowadzonego na południowych obrzeżach Doniecka i Staromichajłowki użyło rakiet systemu „Grad”, z których 12 pocisków spadło w tym rejonie.

Natomiast wczoraj w późnych godzinach wieczornych, po godzinie 18:00, ukraińskie wojsko przeprowadziło ostrzał przy użyciu moździerzy kaliber 82 mm, automatycznych wyrzutni granatów i opancerzonych wozów bojowych, południowych obrzeży donieckiego lotniska, w tym: wieś Żabiczewo i okolic serwisu „Volvo-Centrum”.

W tym samym rejonie ukraińskie wojsko ostrzelało z dwóch czołgów i karabinów maszynowych linie obronne sił powstańczych na północny-zachód od miejscowości Spartakus.

Jakieś półgodziny później ukraińskie wojsko otworzyło ogień z opancerzonego wozu bojowego w stronę części mieszkalnej dzielnicy Kujbyszewskiej. Jeden z pocisków upadł na podwórku przed domem na ulicy Łuzina, a sześć innych na ulicy Astronautów. Ostrzał ten nie spowodował żadnych strat materialnych i ofiar wśród ludności cywilnej.

Później, od godziny 02:20 był kontynuowany ostrzał przez ukraińskie wojsko przy użyciu czołgu, automatycznych wyrzutni granatów i  ręcznych karabinów maszynowych z kierunku miejscowości Trudowskaja na teren znajdujący się pomiędzy Krasnogorowką a Staromichajłowką.

Przez całą noc trały również walki w okolicy Gorłówki, szczególnie zaś w rejonie miejscowości Zajcewo, której obrzeża zostały ostrzelane przez ukraińskich żołnierzy przy użyciu granatników, ręcznych wyrzutni granatów i broni maszynowej. Natomiast okolice szkoły w Zajcewie ostrzelano z moździerzy kaliber 82 mm.

Przedwczoraj, podczas ukraińskiego ostrzału miejscowości Zajcewo na ulicy Artiemowskiej, została ranna w głowę kobieta.

W miejscowości Kurachowo ukraiński samochód ciężarowy, którym przewożono amunicję, został uszkodzony z powodu jego przeładowania. Pękniętą ramę nośną samochodu postanowiono zespawać, pomimo znajdującej się w nim skrzyń z amunicją. W wyniku zaprószenia ognia doprowadzono do jej detonacji.

Nie jest znana liczba ofiar tego wypadku.

***

Na koniec kilka zdjęć:

Donieck- w dniu wczorajszym odbyła się w Muzeum Historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej wieczernica poświęcona Dniu Pamięci Ofiar Holokaustu oraz zorganizowano wstęp dla dzieci i młodzieży do muzeum z tej samej okazji.

I jeszcze kilka aktualnych filmów:

***

Pozdrawiam.

126 uwag do wpisu “Wojna domowa na Ukrainie 28.01.2016r.- 343 dzień od nowego rozejmu.

  1. OT, czyli zgroza i bluźnierstwo! I to gdzie! W Arabii Saudyjskiej, gdzie spadł śnieg, a uradowani mieszkańcy ulepili „bezbożnego” bałwana…

    Ps. To chyba byli „heretycy” z mniejszości szyickiej, tępionej przez „światłego” tzw. króla z Rijadu…

    Polubione przez 4 ludzi

Możliwość komentowania jest wyłączona.