Wojna domowa na Ukrainie 15.02.2016r.- 362 dzień od nowego rozejmu.

Po zakończonym właśnie spotkaniu w ramach Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa pojawiły się w niemieckich mediach komentarze na temat wystąpień członków rosyjskiej delegacji.

 

„Wystąpienia członków oficjalnej rosyjskiej delegacji były agresywne i cały czas sprawiali oni wrażenie obrażonych. Winę przypisywali zawsze innym: Ukraina nie trzyma się ustaleń z Mińska, NATO bezzasadnie zwiększa obecność swoich wojsk na wschodnich granicach Sojuszu, łamiąc tym samym ustalenia dokumentu z 1997 roku, a za wojnę, niedolę uchodźców I poczynania Państwa Islamskiego w Syrii są odpowiedzialni ci, którzy mieszali się wewnętrzne sprawy tego kraju. Żadnej winy nie ponosi Baszar el-Asad, a już na pewno nie Rosja. Zaprzeczali, że wciąż są rosyjskie naloty na Aleppo i milczeli o aneksji Krymu….

Rosja znów stawia przede wszystkim na taktykę. W konfliktach mogłaby dokonać teraz wielkich rzeczy, woli jednak żonglować groźbami, upomnieniami – i to zawsze z obrażoną miną. A jednocześnie dalej przeprowadza ataki powietrzne w Syrii.

W samej rzeczy, jak twierdzi wielu ekspertów, Rosjanom chodzi o to, żeby rozmawiać z nimi jak równy z równym, a szczególnie chodzi im o to w odniesieniu do Stanów Zjednoczonych; chcą, by współpracować z nimi jak z partnerami wojskowymi. Ale na to nie mają co liczyć – przede wszystkim właśnie ze względu na ich taktyczne zagrywki. Na partnerze trzeba móc polegać, a jeżeli on znów nie jest uczciwy, powinien być chociaż obliczalny. Byłoby też dobrze, gdyby można było zrozumieć, o co mu właściwie chodzi.”– taką opinię zamieszczono w niemieckiej gazecie „Deutsche Welle” w artykule pt. „Rosja kontra reszta świata”.

http://www.dw.com/pl/rosja-kontra-reszta-%C5%9Bwiata/a-19048066

W tej samej gazecie zamieszczono również relację z wczorajszego przemówienia amerykańskiego senatora John’a McCain’a wygłoszonego na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, który stwierdził, że Rosja dąży do przewagi i chce podzielić Zachód.

Swoją opinię wyraził po tym gdy w Monachium zostało zawarte porozumienie ws. Syrii dotyczące deeskalacji dalszego konfliktu, na temat którego ma on bardzo negatywne zdanie:

” Porozumienie to będzie fiaskiem, dalej będą ginąć ludzie, wpływy Zachodu w tym regionie będą coraz mniejsze. Zachód nic nie przeciwstawia militarnej interwencji Rosji w Syrii. Putin nie chce być żadnym partnerem”

Dodał przy tym,  że Putin chce użyć uchodźców jako broni politycznej i podzielić w ten sposób Zachód, a dyplomacja ma być użyta przez niego tylko jako środek pomocniczy dla agresji militarnej.

Jednak po rozmowie telefonicznej prezydentów Baracka Obamy i Władymira Putina pobrzmiewał inny ton:

„W rozmowie telefonicznej prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama i prezydent Rosji Władimir Putin pochwalili osiągnięte porozumienie. Ponadto prezydent Władymir Putin ponowił pomysł międzynarodowej koalicji antyterrorystycznej w Syrii. W dalszym ciągu konieczne są ścisłe kontakty pomiędzy ministrami obrony Rosji i Stanów Zjednoczonych np. przy organizacji pomocy humanitarnej w Syrii wycieńczonej wojną domową. Ustalono też intensywniejszą współpracę instytucji obydwu krajów”– taką informację na tema rozmowy przekazało biuro prasowe Kremla.

Jak widać obecnie problemy Ukrainy zeszły na dalszy plan i w zasadzie podczas tegorocznej Konferencji Bezpieczeństwa w Monachium nie były poruszane, albo słabo nagłaśniane.

Czy jest to dobry sygnał?

Prawdopodobnie tak, bo problem ten przestał być wykorzystywany propagandowo do ataków na Rosję, a więc jest nadzieja na spokojne i racjonalne podjęcie tego tematu na drodze pertraktacji a nie propagandowego jazgotu.

Wynika to z tego, że widocznie liderzy zachodni uznali, że problemy z jakimi trzeba się zmierzyć w związku z sytuacją wokół-syryjską są na tyle poważne, że dalsza eskalacja konfliktu na Ukrainie pogłębi i tak niekorzystną już pozycję Zachodu wobec zachodzących tam procesów.

Dlatego też zapewne dojdzie do jakiegoś porozumienia, tylko ciekawe jest co będzie stawką i jaką cenę będzie zmuszony zapłacić za nie Zachód?

Oczywiście mówiąc o Zachodzie należy wziąć także pod uwagę Polskę, która zapewne znów zostanie pozostawiona ze swoimi- oderwanymi od realiów współczesnego świata-marzeniami o Międzymorzu.

Przypomnę, że koncepcja Międzymorza sięga czasów Piłsudskiego, który rzucił pomysł utworzenia federacji państw Europy Środkowej i Wschodniej od Bałtyku po Morze Czarne, by wspólnie przeciwstawić się agresywnym zakusom sprzymierzonych ze sobą Rosji i Niemiec.

O sprawie zaś koncepcji Międzymorza pisze na kanwie ostatniej wizyty polskiej premier Beaty Szydło w Berlinie korespondent gazety „Frankfurter Allgemeine Zeitung” („FAZ”) Konrad Schuller.

Otóż w swoim artykule zamieszonym na łamach „FAZ”  zwraca on uwagę, że w latach ubiegłych polska polityka zagraniczna wciąż wahała się między opcją ścisłego sojuszu z Niemcami i UE a „własną drogą”, polegającą na prowadzeniu samodzielnej polityki wobec Berlina i Moskwy.

I tak, koncepcję Międzymorza po raz ostatni ożywił na krótko prezydent USA George W. Bush, gdy Waszyngton starał się przeciwstawić państwa „nowej Europy“ Niemcom i Francji niechętnym jego planom wojny z Irakiem w 2003 roku.

Ten, trochę już dziś zapomniany epizod, ilustruje, na jakie zagrożenia jest narażona Polska, gdy ulegnie czarowi takiej konstrukcji politycznej.

Wtedy, w 2003 roku, odrębna droga „nowej Europy” wpłynęła na to, czego Polska obawiała się najbardziej, a mianowicie na zbliżenie Niemiec i Rosji. Jego efektem była „męska przyjaźń” między ówczesnym kanclerzem RFN Gerhardem Schröderem i prezydentem Federacji Rosyjskiej Władimirem Putinem oraz umowa o budowie, szkodliwego dla interesów Polski, gazociągu „Nord Stream-1” ułożonego na dnie Bałtyku.

Konrad Schuller podkreśla na zakończenie swojej analizy, że polska obsesja na punkcie możliwej nowej zdrady Zachodu, kolejnego zbliżenia między Niemcami i Rosją oraz potrzeby tworzenia środków zaradczych w postaci nowych sojuszy i nowych partnerów strategicznych w polityce zagranicznej pełni rolę samospełniającej się przepowiedni. Zakłada kruchość i nietrwałość obecnych sojuszy, co sprawia, że faktycznie tracą one potem na sile i znaczeniu.

I dlatego też polskie władze szukają bardzo egzotycznych sojuszników, którymi mają być Stany Zjednoczone i obecnie Ukraina.

Jacy zaś są to sojusznicy, to chyba w tym miejscu nie trzeba nikomu tłumaczyć.

Zresztą, jeśli nastąpi ocieplenie w relacjach USA-Rosja, to z pomysłu stacjonowania zagranicznych wojsk, w tym amerykańskich, na wschodniej flance NATO, pozostaną tylko smętne wspomnienia, zaś problem z Ukrainą stanie się naszym problemem.

***

Na tym kończąc ten wstęp, przechodzę teraz do relacji z kolejnego dnia wojny domowej na południowo-wschodniej Ukrainie.

W dniu wczorajszym ukraińskie wojsko nadal prowadziło ostrzał terenów znajdujących się pod kontrolą sił powstańczych oraz dopuszczało się różnych prowokacji militarnych.

I tak w godzinach popołudniowych ukraińscy żołnierze ostrzelali teren byłego lotniska donieckiego oraz okolice- również byłego już- serwisu „Volvo-Centrum” na północno-zachodnich obrzeżach Doniecka.

Ostrzał tego terenu oraz dodatkowo wsi Żabiczewo ukraińskie wojsko powtórzyło jeszcze po północy w godzinach 00:30-01:00.

Następnie we wczesnych godzinach nocnych przeprowadzili z kierunku Marinki  (znajdującej się na zachodnich obrzeżach Doniecka) przy użyciu moździerzy kaliber 82 mm, automatycznych wyrzutni granatów oraz ręcznej broni maszynowej teren wsi Staromichaiłowki, gdzie w wyniku tego ostrzału zapaliły się dwa domy jednorodzinne.

Poniżej film o skutkach ukraińskiego ostrzału miejscowości Staromichaiłowki:

I jeszcze jeden film dokumentujący przebieg walk pod Marinką:

Poza incydentami jakie miały wczoraj miejsce w okolicach Doniecka, ukraińscy żołnierze ostrzelali również czterokrotnie pozycje sił Milicji Ludowej ŁRL w rejonie frontu ługańskiego.

Do ostrzału doszło tam w rejonie miejscowości Kalinówka, gdzie ukraińscy żołnierze przy użyciu opancerzonych wozów bojowych, wyrzutni rakiet przeciwpancernych, automatycznych wyrzutni granatów, moździerzy kaliber 82 mm i ciężkich karabinów maszynowych prowadzili ogeiń w kierunku budynków mieszkalnych.

W rejonie miejscowości Ługańskoje ukraińscy żołnierze przy użyciu automatycznych wyrzutni granatów, ręcznych granatników i broni maszynowej ostrzelali pozycje sił powstańczych znajdujące się w okolicy wsi Łogwinowo.

Ponadto z kierunku miejscowości Trechizbienka ukraińscy żołnierze przeprowadzili ostrzał przy użyciu automatycznych i ręcznych wyrzutni granatów dzielnicy mieszkaniowej w Krasnym Limanie.

 

Natomiast według komunikatu przekazanego przez służby prasowe ukraińskiego dowództwa wojskowego ATO minionej doby 71 razy zostały ostrzelane pozycje ukraińskich sił zbrojnych.

I tak przy użyciu moździerzy kaliber 82 mm miały zostać ostrzelane ukraińskie punkty obrony w okolicy następujących miejscowości: Krasnogorowce, Piaskach, Talakiwce, Majorska i Zajcewa. W okolicy Zajcewa prorosyjscy bojownicy mieli użyć do ostrzału również moździerzy kaliber 120 mm.

Przy użyciu granatników ostrzelano także pozycje sił ukraińskich w rejonie miejscowości: Marinki, Awdiejewki, Nowogorodska, Opytnoje, Piaskach i Nowotroczkowa oraz teren kopalni „Butowka”.

Ponadto punkt obrony znajdujący się w pobliżu Ługańskogo zostać miał ostrzelany przy użyciu ciężkiego karabinu maszynowego i rakiet przeciwpancernych.

W okolicy Mariupola również miało dojść do incydentów zbrojnych, szczególnie w rejonie miejscowości Gnutowa i Szirokina.

Poza tym dowództwo ATO podało, że w ciągu ostatnich dni, w trakcie walk zostało rannych siedmiu ukraińskich żołnierzy.

***

Nadal w Kijowie trwają przepychanki dotyczące dalszych losów Arsenija Jaceniuka na stanowisku premiera rządu.

Wczoraj szef frakcji parlamentarnej „Blok Petro Poroszenki” Mustafa Najem powiedział, że trzy kluby polityczne deputowanych Wierchownej Rady wyraziło niechęć do dalszej współpracy z rządem pod kierunkiem Jaceniuka. Według niego, nowy szef rządu powinien uzyskać akceptację wszystkich ugrupowań koalicji rządowej i nie wywoływać wśród nich napięć wewnętrznych. Natomiast pozostawienie obecnie sprawującego urząd premiera Arsenija Jaceniuka będzie prowadzić do pogłębiania się kryzysu.

Natomiast premier Jaceniuk występując w cotygodniowym programie telewizyjnym poświęconym pracom rządu zapowiedział, że w tym roku doprowadzi do obniżenia inflacji do poziomu 12%:

„W ubiegłym roku zmierzyliśmy się z tym problemem, kiedy to tempo wzrostu inflacji wynosiło 45%. W tym roku my będziemy dążyć do pokonania tego procesu, stawiając sobie za cel 12% inflacji w 2016 roku. Jakim sposobem możemy to osiągnąć? A więc,jeśli będziemy nadal kontynuować ekonomiczne reformy oraz jeśli Ukraina będzie współpracowała z Międzynarodowym Funduszem Walutowym”.

W związku z tym Jaceniuk wezwał wszystkich koalicjantów do jedności na rzecz realizacji reform w kraju.

Na koniec kilka  aktualnych filmów:

 

 

***

Pozdrawiam.